piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 40

     Paul nie krzyczał. I to było jednym z najprzyjemniejszych punktów tego dnia. Paul nie krzyczał. Śmiał się nawet i gratulował nam. I nas ściskał i próbował pogadać z Noemi. I to dobrze, bo dzięki temu nikt nie słyszał, jak ciężki kamień opadł z mojego serca po jego słowach: Dzieciaki, ach dzieciaki! Nieopisana jest moja reakcja na to i niech tak zostanie.
     Moja matka się rozpłakała. Nic nie pomogła krótka mowa wprowadzająca, miły ton, czy coś w tym stylu. Na samo słowo ciąża rozpłakała się i jak mantrę powtarzała te same słowa, co przedtem: Co ty robisz dziecko. Mało ci problemów? Jak wy sobie poradzicie? Oj dziecko kochane! A jej ton był tak denerwująco płaczliwy, że rozłączyłam się jeszcze przed drugim powtórzeniem. Pewnie robiła to z miłości, przynajmniej tak mnie zapewniała, ale kolejny wywód nie był mi wymarzony...
     Na koniec zostawiłam sobie Spencera. Chciałam z nim szczerze porozmawiać o wszystkim co mnie gryzło i po prostu zdać mu relację z ostatnich wydarzeń, więc postanowiłam zadzwonić do niego, gdy Zayn już pójdzie. Zachowywał się dziwnie nawet, gdy rozmawiałam ze Spencem przez telefon, a zamykanie się w łazience na niewiele się zdawało. W tej sytuacji nawet ja boję się rodzonego brata.
Wiesz, że go nie lubię.
Wiem.
Ale jedno muszę przyznać, robi zajebiste dzieci.
     Dialog krótki, ale rzeczowy - nie był ani zły, ani wesoły. Tego się spodziewałam. Z pierwszą ciążą było identycznie. Najpierw się powściekał, potem żałował, potem zobojętniał, a teraz się cieszy. Cały Spencer!
     Rodzina Zayna? Nie wiem, nie znam ich, na weselu ich nie było. Za każdym razem, gdy o nich pytam ten się obraża, więc nie próbuję nawet. Pewnie nie są zadowoleni z tego jakie życie prowadzi lub on zerwał z nimi kontakt...
     Ostatni w kolejce pozostali chłopcy. Razem stwierdziliśmy, że powiemy im przy kolacji.W sumie to liczyłam na to, że on im powie...
     Gdzie się wybierasz? - spytał Zayn, gdy po obiedzie pakowałam torbę do wózka. Idziemy na spacer. - westchnęłam ciężko. Metalowa sprzączka wreszcie puściła. A mogę iść z wami? Podniosłam się szybko z ziemi, wpatrując w Malik, jak w ufoludka. Ten wybuchł śmiechem. Spokojnie, to nie żadna ustawka. Chcę iść z wami na spacer. - wzruszył ramionami i zamknął laptopa. Wstał z łóżka i podszedł do mnie. Myślałem, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy. - rzekł smutno. Spuściłam głowę. Wiesz, że trudno mi w to wierzyć. - bąknęłam. Chłopak wskazującym palcem podniósł mój podbródek. To uwierz, proszę. Skoro ty mi nie wierzysz to jak uwierzy reszta świata? Zmarszczyłam czoło. Zayn westchnął. Nie zrozum mnie źle... - zaczął. Dobrze. Ja rozumiem. - odparłam. Idź po Noemi.
     Nie to, że byłam zła lub wściekła. Ja po prostu nie chciałam drążyć tego tematu. Znając życie oboje pomyślelibyśmy zbyt dużo i nic dobrego by z tego nie wynikło, a nie na tym polega małżeństwo, aby się ciągle kłócić. Chyba. Znaczy, bo przecież... To nie jest normalne małżeństwo. Przynajmniej nie było.
    W recepcji spotkaliśmy Nialla, który spytał, czy mógł by iść z nami. Czemu nie? Zayn też nie marudził. Skinął do przyjaciela głową i w trójkę ruszyliśmy w miasto. Żaden z nich się nie odzywał przez całą drogę. Szli przygaszeni po obu moich stronach i... I milczeli. Moje jednak się nie pogodzili? Może Zayn wcale z nim nie gadał? Co jest do cholery?!
    Witam w parku Mill Ends. - zaczęłam uroczyście, przystając. Gdzie ty park widzisz? - zaśmiał się Malik, rozglądając dookoła. Wskazałam na małą, okrągłą rabatę, stojącą obok nas. To najmniejszy park świata. Chłopcy zaczęli okrążać go i przypatrywać się poszczególnym roślinom. Śliczny, piękny, niezwykły, niebywały, zaskakujący. - mówili jeden na przemian, udając zachwyt. Oh no przestańcie pajacować i zróbcie nam zdjęcie. - westchnęłam podirytowana, zaczynając odpinać klamry, utrzymujące Noemi w wózku. Przykucnęłam obok "parku", a małą oparłam o swoje nogi. Uśmiechnij się ładnie słonko. Tatuś robi nam zdjęcie. - poprosiłam dziewczynkę, która natychmiast wybuchła słodkim śmiechem. I wtedy stało się coś niesamowitego. Coś co chce zobaczyć każda matka. Nemi odepchnęła się od moich nóg i sama, samiusieńka zrobiła dwa kroczki, następnie upadła na kolana tuż przed zszokowanym Malikiem. Mam to! - krzyknął Niall, wymachując nam telefonem przed oczami. Zayn opuścił aparat i wziął małą na ręce. Zaczynamy ostro trenować, żeby się nie przewracać przed urodzinami. Urodziny! Pierwsze urodziny mojego maleństwa!
     Mill Ends to najwspanialszy park świata!
Pierwszy płacz,
Pierwsze łzy,
Pierwsze karmienie,
Pierwsza kąpiel,
Pierwsze czołganie się,
Pierwsze słowa,
Pierwsze kroki,
Pierwsze skoki,
Pierwszy rower,
Pierwsza wywrotka.
I dużo, dużo, dużo więcej pierwszych razy.


***
Jak ja kocham tą dziewczynę! <3
Witam po dość długiej nieobecności. Mój krówczak kochany obliczył, że to już coś koło trzech tygodni, tak? Przepraszam!
Mamy 40. Zaraz kończymy. Jeszcze tylko kilka pojednań i wyznani staną się kolejną skończoną historyjką. Ciekawe, który blog otoczę teraz tą wielką opieką? Może wy mi pomożecie? Który mój blog ma się stać priorytetem, po skończeniu wyznanych? Proszę odpowiadajcie!
Cóż poradzę na brak weny? Oto 40 <3

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 39

     Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Uspokój się. Ciesz się. Powiedź mu!
     Wcisnęłam test pomiędzy brudne ręczniki. Za godzinę obsługa przyniesie nowe, a Malik nie ruszy się z łóżka do tego czasu. A jeśli tak to ja go zatrzymam. Otwarłam powoli drzwi. Zaczęłam się przyzwyczajać do nowego miejsca. Do śnieżnobiałych ścian i ciemnych mebli. Białej pościeli i czerwonych abażurów złotych lamp. Wyglądało to dosyć... Oryginalnie. Bezszelestnie przeszłam te kilka metrów dzielące mnie od łóżka i ponownie wkopałam się w cieplutkiej pościeli. O dziwo byłam spokojna. Nie wiem, czy działał tak na mnie zapach Zayna, który znów zaczął krążyć w powietrzu po wprawieniu kołdry w ruch, czy to co powiedział dzisiaj w nocy? Przymknęłam oczy wdychając ciężko powietrze. Sytuacja komplikowała się z każdą chwila, coraz gorsze scenariusze tworzyła moja wyobraźnia. Przed oczami pokazywały się znane mi obrazy. Wszystko to co działo się przez ostatni rok. Ponad rok! Poczynając od zajścia w ciążę na tym poranku kończąc.
     Malik zamruczał w poduszkę, po czym szybko podniósł głowę i zaczął przyglądać mi się ze zmarszczonym czołem. Czy to pani jest moją żoną? - spytał dodatkowo przekrzywiając głowę. Zaśmiałam się cicho i nakryłam twarz kołdrą. Proszę mi odpowiedzieć, a nie się bezczelnie śmiać. - zażądał również nurkując pod pościelą. Przerzucił nogę nad moim biodrem i znalazł się tuż nade mną. Tak, jestem pana żoną. - odpowiedziałam, gdy zaczęła mi przeszkadzać natrętna Malikowa ręką wkradająca się pod koszulkę. Chłopak poruszył brwiami. Ale mam piękną żonę. - wymruczał mi do ucha następnie je całując. Jego ręka wciąż bawiła się w najlepsze na moim brzuchu. Przepiękną. - powtórzył, znacząc pocałunkami drogę od ucha, aż do uśmiechniętych ust. Znów coś mruknął. Jesteś kotem? Zaraz do Ciebie wrócę piękna, ale najpierw załatwię pewną sprawę.
     Usiadłam na łóżku i oparłam głowę na rękach. Proszę, tak cholernie proszę, aby on nie zaglądał do tych ręczników! Po co ja go w ogóle tam zostawiłam? Mogłam go schować do torebki. Cam jesteś tak mądra, że powinnaś dostać za to Nobla! Zaskrzypiały drzwi. Nawet nie podniosłam głowy. W brzuchu powstał olbrzymi węzeł. Cam co to jest? - spytał spokojnie, ale ja i tak wiedziałam, że się denerwuje. Prawie głoskował. Milczałam. Kurwa mać. Cholera jasna. Dupa, dupa. Kupa, szczyny. Gówno, gówno, gówno! Cammile Anne Blackburn co to jest? - powtórzył nieco agresywniej. Zabije mnie. Zapomniałeś o Malik na końcu. - odpowiedziałam ledwie słyszalnie. Usłyszałam głośny tupot stup. Przykucnął przede mną. Oparł się jedną ręką o moje kolano, a drugą uniósł mój podbródek. Na policzkach już błyszczały dwie mokre linie, a usta zacisnęły się z wewnętrznego bólu. Będziemy mieli dziecko Cam? - zapytał. Jego oczy błyszczały, ale od łez. Błyszczały tak od siebie. Błyszczały tak tylko wtedy, gdy Zayn się stresował. Kiwnęłam głową. Chłopak westchnął, przymknął oczy, spuścił głowę, puścił mój podbródek. Zatrzęsło mną od płaczu. Zakryłam twarz dłońmi. Przepraszam. - jęknęłam pomiędzy potokami łez. Malik chwycił mnie w pasie i zsunął z łóżka na jego kolana. Nie przepraszaj mnie. - uśmiechnął się szeroko i odsłonił moją czerwoną buzię. Musimy się cieszyć. - ucałował mnie w oba poliki, a następnie mocno przytulił. Gdzie mój Nobel?!
Dlaczego kocyk Noemi znalazł się w garażu, co? Sam tam nie powędrował.
Leżał na podjeździe. Myślałem, że to niepotrzebna szmata.
Po ślubie też sypiałeś z dziwkami?
Przestałem jeszcze przed ślubem. Robiłem to, bo nie umiałem poradzić sobie z nową sytuacją...
Nie chciałeś nas, prawda?
Lubiłem swoje życie. Nie chciałem go zmieniać, a nagle pojawiłaś się ty i Noemi i... T-to było dla mnie coś nowego. Nie widziałem cię rok, a nagle miałaś się do mnie wprowadzić.
Zepsułam twój związek.
To i tak by się rozpadło. Wiele nie straciłem.
Ale ją kochałeś, a ona ciebie. Ja niepotrzebnie namieszałam.
Przestań tak mówić. To przeszłość.
Nienawidziłeś mnie za to?
Za co?
Za to, że weszłam z butami w twoje życie.
Nie. A nawet jeśli to nie długo. Oczywiście na początku nie byłem zadowolony z pobudek sześć razy w nocy, ale szybko się przyzwyczaiłem.
Często cię nie było.
Chciałem od was uciec.
Ty wymyślałeś intercyzę?
Nie. Nie chciałem jej nawet. W tedy już wszystko mi zwisało, bo byłem pewny, że ty mnie nienawidzisz.
Zgodziłam się na to z miłości.
Do mnie?
Na początku myślałam, że chodzi wyłącznie o dobro Nemi, ale wkrótce doszło do mnie że nie tylko.
Nie chciałaś tak myśleć?
Nie. Uważałam, że jesteś dziwnym człowiekiem, którego nigdy nie zrozumiem.  
Jestem dziwny?
Bardzo. Ale pięknie malujesz.
Dlaczego wtedy weszłaś do mojego pokoju?
Tęskniłam za tobą, wiesz? Tak jakoś... Myślałam, że jak tam wejdę to przestanę.
Czemu?
Nie wiem. Ej! To ja miałam zadawać ci pytania! Dlaczego tak nie lubisz Spencera?
Nic do niego nie mam to on się na mnie rzuca.
Ale musieliście zbić psa mojego taty.
To była wymiana zdań.
Mnie nie oszukasz panie Malik.
W rzeczy samej pani Malik.
Zapomniałeś o Blackburn przed Malik.
 ***
Oto Emily Rudd, która użycza twarzyczki Cam. Ta dziewczyna ma niesamowite oczy! :o
Nie mam pomysłu na mówkę. Kocham WAS!

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 38

     Portland, największe miasto w stanie Oregon. Położone przy ujściu rzeki Willamette do Kolumbii. Wolę sprecyzować, bo w USA jest więcej niż jedno Portland. I to właśnie do tego Portland polecieliśmy po wyjściu Nialla ze szpitala. Co do niego to wszystko w porządku. Pościągał już wszystkie plastry, ale pod okiem jeszcze majaczyła sina poświata. Nie wiem czym pielęgniarka smarowała mu poliki, ale śliwa zniknęła mu wyjątkowo szybko. Albo mi się tak wydaje?
     Portland. Powell City Park. Park tuż obok lotniska. Park bardzo głośny, brudny, zaniedbany, śmierdzący szczynami, rozkrzyczany spoconymi mężczyznami grającymi w koszykówkę. Ale nawet tam było mi lepiej niż w gwarnym gmachu lotniska. Przynajmniej bez fanek. Wlokłam się powoli po alejce, pchając wózek ze śpiącą Noemi tak, jak powoli wlókł się czas. Miałam przed sobą park. Kawałek trawnika, kilka drzew, chodnik i dwie ławki. Byłam u siebie.
     Alejka się kończyła, zawróciłam. Gdzieś na jej końcu dostrzegłam mężczyznę idącego w moją stronę. Malik, kto inny? Kto inny nosił czapkę, gdy świeciło słońce, a temperatura kręciła się wokół dwudziestu stopni? Kto inny wyglądał świetnie, żeby nie powiedzieć po prostu seksownie, w szarym dresie i bluzką z pieprzącymi się niedźwiedziami? Zarostu jakiego innego mężczyzny chciałam wciąż dotykać, jak nie Malikowego? Jakiego głosu uwielbiam słuchać? Kto wzdycha najpiękniej na świecie? Kto pocałunkami w czoło daje mi bezpieczeństwo? Kto ma najpiękniejszy uśmiech świata, nawet gdy córka leje go rączkami w poliki? Malik.
     Przykro mi drogie panny, ale muszę zakończyć panienek spacer. Czas wracać do pałacu. - ukłonił się przed nami, zdejmując czapkę z głowy. Zaśmiałam się, on też. Proszę pozwolić. - obszedł mnie dookoła i chwycił za rączkę wózka. Posłusznie usunęłam się w bok. Ruszyliśmy powoli. Proszę nie rób scen, ani dram. - powiedział cicho, lecz i tak wyczułam jego błaganie. Czemu? - spytałam spokojnie. Trzeba się przyzwyczaić wreszcie do tego dziwnego życia. Jest duże prawdopodobieństwo, że ktoś robi nam teraz z ukrycia zdjęcia. - odpowiedział przez zaciśnięte gardło. Cóż za informacja. Cóż za niespodzianka. Aha. - odparłam obojętnie i skrzyżowałam ręce na piersi. Zawiał chłodny wiatr. I to wszystko? Przytaknęłam. Dlaczego miałabym robić przedstawienie, nie na jednym spacerze już ktoś mnie śledził. Wzruszyłam ramionami. Znów zawiało chłodem. Zbliżaliśmy się do końca chodnika. Dlaczego mi nie powiedziałaś? Zatrzymał się gwałtownie. Odwróciłam się do niego. Zdziwił się. Myślałam, że to kolejny raz, gdy Wasz management chce zrobić szopkę z naszego życia. Westchnął. Westchnął i ruszył. Toczyły się kółka, buty stąpały po brukowanej uliczce. Za ogrodzeniem znikł mój cuchnący park, a pojawiło się szumiące lotnisko.
     Na nasz widok wszyscy wstali. Co to za uroczystość? A może jesteśmy parą królewską, którą trzeba witać z honorami, kłaniając się? Mamy jeszcze dziesięć minut, potem wsiadamy. - zarządził Paul wystawiając głowę znad gazety. Spojrzałam do wózka. Mała wciąż spała. Rozejrzałam się dookoła. po drugiej stronie terminala była apteka. Zauważą, gdy tam pójdę. Westchnęłam z rezygnacjom i zajęłam miejsce obok Danielle. Ta posłała mi ciepły uśmiech i podała swój telefon. Wzięłam go odrobinę zdziwiona. Coś się stało, czegoś potrzebujesz? - widniał napis na wyświetlaczu. Dopisałam szybko to co chciałam i oddałam urządzenie. A Danielle? A Danielle wstała i ni z gruszki, ni z pietruszki ruszyła zatłoczonym terminalem w stronę apteki. Weszła do niej i wyszła bez problemów. Ze byłoby zupełnie inaczej, prawda?
     Siedziałyśmy na podłodze oparte plecami o łóżko. Małżeńskie łóżko z drewnianą, zdobioną ramą. Wsunęłam kolana pod brodę i oplotłam rękoma nogi.  Wzrok skupiłam na wzorku walizki, stojącej przy ścianie naprzeciwko mnie. Myśli krążyły wokół kawałka plastiku z testerem w środku. Zębom pozwoliłam na agresywne przygryzanie warg. Nie rozumiem, dlaczego się martwisz? - przerwała ciszę Danielle. Przecież nie jesteś w ciąży. - dodała nieco ciszej. Nabrałam głośno powietrza do płuc. Zacisnęłam powieki. Nie płacz dziecino. Sama sobie przeczę. Może zrobiłam coś źle? - jęknęłam. Głos mój stał się piskliwy, rozklejony, przerywany pociągnięciami nosem. Dziewczyna sięgnęła po ulotkę, znów. Tu jest napisane, że test najlepiej robić rano. - przeczytała, obróciwszy się w moją stronę. Kupię ci dzisiaj kolejny i jutro go zrobisz. - zadecydowała i położyła dłoń ma moim ramieniu. Nie płacz kochanie. O Boże! Rozumiem, że się denerwujesz, ale płacz tu nie pomoże. Gówno prawda. Może jesteś na coś chora? Może to przez te tabletki? Zaczęła masować mi plecy. Podniosłam głowę. Nie wydaje mi się. - mruknęłam. Brałam je zbyt krótko i zbyt dawno, aby teraz wymiotować. Z resztą mówiłam już, że nie dostałam okresu. Danielle westchnęła, poprawiła włosy dźwięcząc bransoletkami zdobiącymi jej nadgarstek. Piękne, srebrne bransoletki, które podarował jej Liam. Aż przykro było na nie patrzeć i wiedzieć, że chłopak kupił je z czystej dobroci serca, z czystej miłości do Peazer. W takim razie za kilka miesięcy powitamy na świecie nowego Malika. - skwitowała uśmiechając się swoim najbardziej uroczym uśmiechem. Każdy taki był, a ja nie potrafiłam jej na niego odpowiedzieć.
     Od bardzo, bardzo dawna nie miałam bezsennej nocy. Nemi przestała budzić się w środku nocy, więc i ja nie musiałam się budzić. Nic mnie też nie martwiło na tyle mocno, by ponownie zasiąść na parapecie i zamartwiać się nad sobą. Do tej nocy. Z utęsknieniem czekałam na znienawidzony poranek, gdy będę mogła zamknąć się w łazience, nasiusiać na co trzeba i potwierdzić, jak to w końcu ze mną jest. Zegar tykał, czas lecia. Za wolno. Wczorajsze słońce ustąpiło miejsce księżycowi, który święcąc nad miastem sprawiał, że w pokoju panował nieprzyjemny półmrok. A może to nie księży, a światła opanowujące każde większe miasto świetlnymi reklamami? Mogło mi się dużo zdawać, gdy standardowo siedziałam na fotelu - tym razem czarnym, skórzanym - i obserwowałam ciemność. Noemi spała za drzwiami, Zayn spał na łóżku przede mną. Tylko ja jeden wyjątek, oblegający hotelowe fotele, martwiący się każdą pierdołę czekam bezsennie na kolejny wschód słońca. Wracaj tu spać. - wydobyło się z zaschniętego, męskiego gardła. Pokręciłam przecząco głową. Pewnie tego nie widział. Choć może? Wstał. Wygramolił się ociężały z łóżka i ruszył w moją stronę. Czy musimy to przerabiać w każdym nowym hotelu? - spytał dosyć gniewnie. Wyłonił się z ciemności, złapał mnie za obie dłonie i ciągnąc do siebie, postawił na nogi. Zayn? - odezwałam się pierwszy raz od wielu, wielu godzin. Zaprzestał ciągnięcia mnie do łóżka. Chciałbyś mieć kiedyś jeszcze jedno dziecko? Ze mną? Zaczął się śmiać. Głośno, lecz na tyle cicho, by nie obudzić Noemi. Oprzytomniaj jednak po chwili i znów zaciągał mnie do spania. Myślę... - zaczął kładąc mnie na pościeli. Myślę, że tak. Musiał się uśmiechnąć, westchnął charakterystycznie. Teraz śpij dziecko.
***
Teraz wreszcie czuję, że to jest to! Szczególnie dwa ostatnie akapity. Wreszcie to coś mi się podoba, a nie jest jakieś nijakie i bezuczuciowe. Tacy wyznani, jakich lubię najbardziej.
Przepraszam, że nie odpisałam na Wasze komentarze pod poprzednim postem, ale w ogóle nie miałam do tego głowy. Chciałam Wam jakoś ładnie odpisać, ale coś mi to nie wychodziło. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. :)
Kolejny raz zmieniłam szablon, za który serdecznie dziękuję Majkel. Na tamten już po prostu nie mogłam patrzeć, z resztą lepiej się czuję z kolumnami bocznymi. A jak się Wam podoba?
Po prawej sonda. Proszę, aby głosować tylko raz! Nie raz dziennie, ale w ogóle tylko raz! Dziękuję.
Ktoś ostatnio napisał, że czeka na epilog. No dobrze! :D
Wydaje mi się, że rozdział jest jest dłuższy.
Mam do Was pytanie. Które wydarzenie z opowiadania najbardziej Ci się podobało, które najlepiej zapisało Ci się w pamięci? Liczę na Wasze szczere odpowiedzi. :)
Kocham WAS