sobota, 15 marca 2014

Rozdział 6

Dla Justyny. Wrzuć na luz. To zajebiste! 
     I tak stałem się na wpół samotnym ojcem. Charis obudził się o piątej i moim zadaniem, jako jedynego obecnego rodzica było jego nakarmienie. Z trudem przypomniałem sobie, ile miarek mleka muszę wsypać do butelki. Zawsze zajmowała się tym Cam. Tym bardziej że był środek nocy i nie potrafiłem się rozbudzić. Bałem się,  że zaraz obudzi się i Noemi, a wtedy miał bym na głowie dwa rozgniewane dzieciaki. W końcu wszedłem z nocnego pojedynku wygrany. Charis zasnął,  Nemi się nie obudziła,  a dom stał na swoim miejscu. Wróciłem do łóżka. 
     Nie wiem, czy później było mi gorzej, ale te pierwsze samotne godziny były dla mnie najgorsze.  Zapomniałem o najprostszych rzeczach,  myliłem mleko z herbatą.  Nie potrafiłem ubrać Noemi, plątały mi się nogi... aż do telefonu Cam.
     A dokładnie to było to tak że spałem. Spałem jak każdy normalny człowiek o 5 piątej rano. Spałem, jak zabity, bo dopiero co pożegnałem Nialla. Bo dopiero co wróciłem z lotniska. Sam się sobie dziwiłem, jak byłem zdolny do spania, wiedząc, że nie prędko zobaczę swoją żonę, bo ona tak sobie uciekła na drugi koniec świata. I tak spałem, aż się nagle obudziłem. Z pokoju obok rozlegał się płacz. Westchnąłem. Było ciemno, słońce jeszcze nie wzeszło. Chciałem wyciągnąć rękę po telefon i sprawdzić godzinę, ale uderzyłem się w szafkę. Zażegnałem poprzedniej czynności i w kompletnych ciemnościach, kompletnie nieżywy i kompletnie pozbawiony możliwości sprawdzenia godziny, podreptałem do drzwi. Wyszedłem na korytarz. Odszukałem ręką kontaktu i zapaliłem światło. Zachwiał mną nocny światłowstręt, zakryłem oczy. Otworzyłem drzwi do pokoju Charisa. Płacz jakby uspokoił się. Podszedłem do łóżeczka. Mały, wykrzywiał buźkę w grymasie i nawet po ciemku zdołałem spostrzec mokre policzki. Szepcząc uspokajające formułki, wziąłem malca na ręce. Takie to było drobne.
     Przestało być tak dobrze, gdy zamiast mleka do butelki wsypałem herbatę. Westchnąłem i spojrzałem na Charisa leżącego w takim jakimś foteliku, czy co to było. Musisz dać tatusiowi fory stary - powiedziałem i wylałem zawartość butelki do zlewu. Czeka nas teraz bardzo trudny czas, wiesz? - mówiłem do niego. Znów odmierzyłem wodę, potem złapałem za pudełko z mlekiem. Teraz to na pewno było mleko, bo miało wstrętny zapach. Ale my jesteśmy silnymi mężczyznami wiesz? - Ile to miało być miarek? Płynie w nas krew Malików co nie? - Zawsze się kłóciła, gdy zapomniałem jednego z jej nazwisk. Zakręciłem butelkę, zatkałem smoczek i wstrząsnąłem nią. O dziwno to śmierdzące, białe gówno nie wytrysnęło z żadnych mikro dziureczek. My jesteśmy silni i dumni. Dlatego nosimy wysokie fryzury! - zaśmiałem się i podszedłem do Charisa. Wziąłem go na ręce, podążyłem do jego pokoiku. Pierwsza noc już prawie za mną.
     Była już prawie szósta. Przez cały dzień byłem bardzo dzielny. Cierpliwie znosiłem humorki Noemi i jej jednowyrazowe krzyki: Mama! Coraz to lepiej przyrządzałem mleko. Coraz sprawniej przewijałem pampersy. Kompletnie nie panowałem nad usypianiem Charisa. A konkretnie nad zajmowaniem czymś Nemi, gdy chciałem go uśpić. Na pomoc zawołałem Nialla, który w podskokach się u nas zjawił z grubą książeczką Kolorowanki z Dorą.
     Czułem, że Noemi jest z nim bardzo związana. Przecież to do niego mogła mówić tato, gdyby tylko Cam odwzajemniła uczucie mojego przyjaciela. Jeszcze kilka miesięcy temu bardzo mnie to smuciło i powodowało ogromną wściekłość, ale teraz... Trochę się poddałem w tej walce o córkę. Może to właśnie jest okazja, aby wrócić do gry?
     Jednocześnie widziałem jak bardzo Niall stara się mi pomóc. Wystarczyła tylko malowanka i jego niebieskie spojrzenie, a ja wiedziałem już że ten gość jest moim gościem i zaczynałem się zastanawiać, czy nie przygotować dla niego sypialni.
    Więc wybiła ta szósta. Zadzwonił mój telefon. Podniosłem głowę znad miseczki z kaszką Charisa. Horan podał Nemi telefon, a ta przybiegła i podała go mnie. Cammile. Cam, wszystko w porządku? Wylądowaliście bez kłopotów? Jak miasto? Gdzie się zatrzymałaś? - Sam się sobie dziwiłem, jak byłem w stanie wyrzucić z siebie tyle wyrazów na jednym tchu. Jest okej. Piloci świetnie się sprawili. Znaczy, chyba - odparła i umilkła na kilka dłuższych sekund. Mów coś! Pogoda jest całkiem znośna. Trochę zbyt ciepło, ale daję radę. To co innego jak całoroczne Londyńskie deszcze, co nie? - zaśmiała się.  Śmiała się tak pięknie. Szkoda, że tylko przez telefon. Tak, chyba. - Chyba się nie przypilnowałem i wypuściłem w głosie smutek. To gdzie mieszkasz? - Szybko zmieniłem temat. Uczelnia miała mi załatwić jakieś mieszkanie blisko siebie, a dostałam... - umilkła. Apartament. Muszę porozmawiać z dziekanem, że zaszła jakaś pomyłka. Westchnąłem. Słuchaj Cam, jeśli masz mieszkać w jakimś zatęchłym mieszkaniu, wolałbym abyś została w tym apartamencie. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Proszę nie sprzeciwiaj się. Źle się tu czuję. Przypomina mi to twój stary dom, a nie działo się w nim najlepiej - westchnęła. Masz ci los. Jak wolisz. Chciałbym jednak byś była bezpieczna, a w takim budynku muszą być kamery i ochrona - powiedziałem. I to mnie też martwi.
     Dopiero potem Niall mnie uświadomił, że Cam panicznie boi się ukrytych kamer.
***
A nie mówiłam? ;)
Mamy sobie połowę marca, moja nauka do egzaminu stoi w miejscu nawet nie zaczęta, a ja dodaję rozdział. Widzicie jaka jestem dla Was misiaczki dobra?
Maszta to masło maślne i się cieszta!
Kocham Was mega mocno
pozdrawiam moją żonkę Karolinkę 
A także Andzelks i Mrówkę 
Piszcie co u Was! Co się tam przez ten miesiąc działo misiaczki!