sobota, 25 maja 2013

Rozdział 42

     Ostatnio zastanawia mnie jedno - co z rodziną Zayna. Czemu teraz? Czemu dopiero teraz?! Czemu nie zainteresowałam się tym wcześniej, na przykład przy okazji ślubu, na którym jego rodzinki brakowało? Znaczy... Wydaje mi się, że byli w kościele. W kościele... Tak, ślub braliśmy przecież w kościele, jak dziwnie by to nie brzmiało z powodu religii Malika. To była specjalna ceremonia. Prawdopodobnie tam byli, chociaż mogę się mylić, gdyż stres i presja pozwoliła mi zapamiętać tylko kilka szczegółów z ceremonii. Na weselu byli przez jakiś moment. Siedzieli przy naszym stoliku cicho, jak myszki. Wszyscy milczeliśmy w sumie. Ja, Zayn, świadkowie, nasi rodzice. Nie odzywaliśmy się, nie patrzyliśmy na siebie. Aż w końcu wyszłam szukać Spencera, a gdy wróciłam Malików już nie było... A teraz co?
     A teraz wysiedliśmy z samolotu i mieliśmy się spotkać. Mieliśmy stanąć naprzeciw siebie i prawdopodobnie patrzeć na siebie i może nawet podać sobie ręce. A co jeśli będziemy musieli rozmawiać?! Rozmawiać?! Rozmawiać... Nie. - zaprotestowałam nagle, idąc przez gmach lotniska. Zatrzymałam się w miejscu. Czemu inni wciąż szli?! Też się mieli zatrzymać! Wszystko miało się zatrzymać, abym mogła obmyślić plan działania, ucieczki! Nosz kurwa! Co jest? - spytał Malik, odwracając się do mnie. Czy był zmartwiony? Może. Wyglądał raczej na z lekka poddenerwowanego. Poprawił Noemi, siedzącą na jego biodrze i podszedł do mnie. Chodź Cam. - zachęcił mnie. Pewnie chciał chwycić mnie za rękę, ale musiał jeszcze ciągnąć walizkę. Nie. - odparłam. Boję się. - dodałam słabo. Tabletki, tabletki, tabletki, tabletki. Tabletki. - szepnęłam w transie, co sprawiło, że Zaynowa czujność zaostrzyła się, a on zaczął wnikliwiej mi się przyglądać. Westchnął anielsko i spuścił głowę. Rób co chcesz. I tak cię pewnie nie zatrzymam, ale musisz być świadoma, że jeśli zostawisz je na widoku - wyrzucę je. - rzekł zrezygnowany i ruszył w stronę wyjścia. Nie myśląc o niczym innym pognałam do apteki. Wyszłam spokojniejsza i krwawiąca z poczucia winy.
     W drodze do domu milczeliśmy. Gdy już tam byliśmy tylko przesiedliśmy się do naszego samochodu i ruszyliśmy wprost do Bradford. Stres był jeszcze większy, lecz pudełeczko tabletek nie zostało jeszcze otworzone. Cam, idiotko! W ciąży jesteś do kurwy nędzy! Co ty odpierdalasz?! Otworzyłam okno. Malik na moment obrócił głowę, by widzieć co robię. Wygrzebałam z torebki i wyrzuciłam na zewnątrz pojazdu. Przez ułamek sekundy chciałam je znów mieć przy sobie, ale odezwał się Zayn. Kocham cię. I świat był piękniejszy.
      Podejrzewam, że on tak samo jak ja wciąż czuł się skołowany po tym wszystkim co się ostatnio działo. Wpadłam w mały nałóg, pocałował mnie najlepszy przyjaciel mojego męża i w dodatku w pewien sposób wyznał mi, że mnie lubi bardziej niż powinien. Często w myślach policzkowałam się za to, że wygadałam wszystko Zaynowi, ale przecież nie miałam innego wyjścia. Chyba. Może. Pewnie. Kuźwa zrobiłam źle! To przeze mnie Niall wylądował w szpitalu z podbitym okiem! To moja wina, bo nie potrafiłam utrzymać języka za zębami, bo musiałam się wyspowiadać Malikowi. Oddawaj tabletki gnoju! Oraz oczywiście szokujące odkrycie - nowy Malik. Jakkolwiek oklepanie to zabrzmi: nie, żebym tego niecka nie chciała, ale czemu musiało przypałętać się do nas teraz? Gdy mamy najwięcej kłopotów ze sobą? Jak zająć się Noemi i tym maleństwem samemu? Skąd mam wiedzieć, czy po powrocie z trasy Zayn znów nie urządzi sobie przedstawienia i znów będę zmuszona na cieszenie w samotności? Mam cholerne dylematy. I zbyt dużo sobie wyobrażam.
     Witamy w Bradford! - taki znak pojawił się przed nami, co sprawiło, że uczucie towarzyszące mi cały dzisiejszy dzień nasiliło się. Chciało mi się wymiotować. Jak jeszcze nigdy w życiu. Spojrzałam na Zayna. Był w pełni skupiony na drodze. Przyzwyczaiłam się do tego, że mało się odzywał. Ze tylko od czasu do czasu wtrącał coś do rozmowy, ale jeśli już to robił to było to sensowne i przemyślane. Imprezowicz samotnik. Tylko Malik.
     Nie masz się czego bać. - powiedział, gdy zatrzymał się przy szeregowych domach z czerwonej cegły. W Lovestoft też takie były, lecz widocznie nie należał do kogoś normalnego, gdyż na stalowy płotek ponadziewanych było dziesiątki listów, obrazków i zdjęć nikogo innego jak Zayna i reszty chłopców. Wysiedliśmy z samochodu. Zaczęłam się rozglądać dookoła. Wyjątkowo cicha dzielnica. Nikogo przyczajonego za drzewami, czy kontenerami na śmieci. Wyciągnęłam Noemi z fotelika i postawiłam na chodniku. Ta przytrzymywała się mojej nogi i tuptała nerwowo nóżkami. Co jest śliczna? - spytałam schylając się do niej i biorąc na ręce. Auto było pozamykane i bezpieczne. Nemi swoim zwyczajem powędrowała rączkami do mojej buzi i zainteresowała się policzkami. Chyba nie tylko ty jesteś zdenerwowana. - uśmiechnął się Malik i złapał mnie za wolną rękę. Będzie dobrze. Waliyha przygotowała rodzinkę na nasz przyjazd. - dodał, ściskając mnie pewniej za kostki. Kiwnęłam tylko głową i ruszyliśmy w stronę drzwi. Zdążyliśmy postawić stóp na pierwszym schodku, a z domu wypadła dziewczynka. Miała około dziewięć lat czy coś, ciemne włosy - czego mogłam się przecież spodziewać, prawda? Ogólnie urodę miała całkowicie Malikową. Wpadła roześmiana w ramiona Zayna, który objął ją z całej siły i pocałował w sam czubek jej ciemnej główki. Safaa urosłaś! - zachwycał się, podnosząc siostrę w górę, aby lepiej się jej przyjrzeć. Ta roześmiała się jeszcze bardziej. Tuż po niej na zewnątrz pojawiła się kolejna mulatka. Patrząc na Zayna w jej oczach zbierały się łzy i czekała, aż on puści małą Safę, aby i ona mogła się w niego wtulić. Waliyha! - zawołał chłopak, tak szczęśliwy, że uśmiech nie znikał z jego twarzy ani na sekundę i rozłożył ręce, chcąc aby siostra przyszła się z nim przywitać. Tak też zrobiła. Myślałam, że mam jakieś zwidy lub omamy. One były tak do niego podobne, że aż zaczynałam się zastanawiać, czemu Noemi musiała odziedziczyć po tej familii tylko brązowe oczka. Doniyi nie będzie, bo ma jakieś egzaminy i nie może się zerwać z uniwerka. - zachlipała starsza z sióstr i puściła brata. Wtem jej oczy spoczęły na mnie. Dotychczas jedynie przyglądałam się z uśmiechem, jak bardzo się kochają. Pora zrobić pierwszy krok. Cześć, jestem Cam. - przedstawiłam się, wyciągając doń dłoń. Dziewczyna uśmiechnęła, zignorowała moją dłoń i od razu rzuciła się z ramionami na mnie i Nemi. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam cię poznać. Nie wychodziłam z pokoju przez miesiąc, gdy dowiedziałam się, że nie mogę jechać na ślub własnego brata! - zapiszczała, gdy miałyśmy już za sobą powitanie. Moją uwagę przykuła Safaa, przyglądająca się nam ze świecącymi oczyma. Przykucnęłam przy niej.  Cześć. To jest Noemi, a ty jesteś jej ciocią, wiesz? - powiedziałam do dziewczynki. Kiwnęła głową. Chciałabym, abyś się nią opiekowała, dobrze? Znów tylko ruszyła głową. Nemi wyciągnęła do niej swoje rączki i zaczęła się śmiać. Jestem Safaa. - odrzekła mulatka, gdy Noemi zaczęła macać jej poliki. Safaa. - powtórzyła mała, a po sekundzie zaczęła wykrzykiwać jej imię, jak oparzona. Roześmialiśmy się wszyscy głośno. Wrócił syn marnotrawny. - odezwał się męski głos. Zadarłam głowę do góry i ujrzałam pana Malika Seniora.
***
Jak wam coś powiem to padniecie. Jednym z najbardziej popularnych zagranicznych imion w polsce jest Noemi :)
Oto pojednanie numer jeden, którego dalszą część poznacie w 43. Ciekawe, jak Seniorzy Malikowie zareagują na wizytę marnotrawnego syna. Może uda nam się skończyć do 50?
Jeśli chodzi o część 2 wyznanych to wciąż nie jestem zdecydowana. Kocham tę szaloną rodzinkę, ale nie wiem, czy z czasem się nią nie zmęczę. Czy będę miała dobry pomysł na drugi sezon. Może wy macie jakieś propozycje?
Jak mogłaby wyglądać druga część wyznanych?
Liczę na was słodziaki!
W menu pojawiła się nowa zakładka o nazwie Trailer. Było by nbgfghj gdybyście go obejrzeli i skomentowali go pod filmikiem lub tu. :) A Trailer jest autorstwa kochanej Coppernicany! <3
Kocham was!  

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 41

     I powiedział. Tak od niechcenia zagaił przy kolacji o Noemi, a w pewnym momencie wplątał do swojej wypowiedzi, że ma nadzieję, że chłopcy tak samo pokochają drugiego dzidziusia. Więcej im nie trzeba było. Harry momentalnie wstał z krzesła z rękami w górze i zaczął wymachiwać nimi na wszystkie strony. Podobnie uczynił Louis. Niall wyszczerzył się, jak kot z Krainy Czarów i wiwatował z nimi. Liam zrobił minę, jakby zobaczył ducha i dopiero gdy dobiegły go krzyki chłopaków oprzytomniał i zaczął nam gratulować. W efekcie czego przyszedł do nas kierownik sali i uprzejmie poinformował, że jeśli się nie uciszymy, będzie zmuszony nas wyrzucić z restauracji. Nie musiał powtarzać dwa razy. Zgraja ponownie zasiadła grzecznie na swoich miejscach. Wypadałoby to jakoś uczcić, co tatusiu? - zagadał Harry, ruszając brwiami. Dobrze wiedziałam o co chodzi. Dzieciak chciał wyrwać Malika do clubu. Czemu nie? - Zayn wzruszył ramionami i spojrzał na mnie. Co? - zapytałam zdziwiona, gdy reszta oczu również zawiesiła się na mnie. No ty chyba też idziesz! - wykrzyknął Harry. Rzucił okiem w kierunku kierownika, ale ten chyba go nie zauważył, bo rozmawiał z jakimś grubym gościem w garniturze. Ja? - zdziwiłam się i wskazałam na siebie palcem. - Ja się takie zabawy nie nadaję. - roześmiałam się na samą myśl o MNIE na dyskotece. Czemu niby? - spytał Liam potrząsając głową i kuląc ramiona. Westchnęłam i poprawiłam grzywkę. Po jaką cholerę ją zaczesałam? To nie moje klimaty. Nie umiem tańczyć i dziwnie się tam czuję. - wytłumaczyłam, upiwszy łyk wody ze szklanki. Nawet wyglądasz na grzeczną dziewczynkę. - dorzucił Louis, siedzący prostopadle do mnie po lewej, na co klepnęłam go w ramię. Na pytanie, za co, tylko wytknęłam doń język. Z resztą mój ostatni wybryk, przypominający trochę imprezę skończył się tak. - wzrokiem wskazałam na Noemi, znajdującą się na Malikowych kolanach. Chłopcy wybuchli śmiechem. Będziemy cię pilnować Cam. Z nami jeszcze nie imprezowałaś, więc... - powiedział Louis dźgając mnie w ramię. Ale wiem, że kończy się to na bójkach. - wtrąciłam się i spiorunowałam wzrokiem Nialla, a potem Zayna. Nawet bez imprez tak jest. - dokończyłam. Towarzystwo umilkło, wpatrując się w swoje talerze i przerzucając widelcami sałatkę. Temat skończony i Amen!
     Zamknęłam za osobą drzwi do pokoiku Noemi. Jakże dziękuję temu człowiekowi, który załatwił mi te udogodnienie. To o wiele lepsze rozwiązanie, niż milczenie już o ósmej, bo mała śpi. Teraz po usypianiu mogłam zająć się swoimi sprawami, a i Malik mógł wracać z koncertów, o której chce. W tym wypadku z clubu. Wyszedł jakieś 10 minut temu, może szybciej? Wiem, że miał jeszcze pogadać o czymś z Paulem.
     Byłam sama. Mogłam robić co mi się podoba. Mogłam zadzwonić do Spencera bez obaw, że ktoś obok nie będzie wiercić mi dziury w brzuchu, chcąc bym się rozłączyła. Idealna okazja, by zaszkodzić mojemu bratu w pracy!
     Czego chcesz szkodniku? - warknął do słuchawki. Myślałam, że ucieszysz się, że twoja jedyna siostra kocha cię tak bardzo, że dzwoni do ciebie dwa razy dziennie? - powiedziałam udawanym, smutnym głosem. Dmuchnął powietrzem, jak wściekły byk. Jestem trochę zajęty mała. - odezwał się. Mogłam wręcz przysiądź, że właśnie przecierał twarz dłonią. Już chciałam zapytać czym, gdy usłyszałam po drugiej stronie słuchawki kobiecy głos. Kto dzwoni? Zaraz po tym głośny plask i kolejny nerwowy podmuch powietrza targnął telefonem. Aha! - uśmiechnęłam się. Ja mam być zakonnicą, a ty masz koleżanki! To brzydko, że wspomniałam mu jego słowa, lecz był moim bratem. Musiał się z tym liczyć. Nie twoja sprawa Cam. Z resztą znasz moją metryczkę. Wiesz ile mam ja, a ile ty. - westchnął. Był starszy. Zawsze odganiał ode mnie chłopaków, nawet jeśli byli to geje i nie było mowy by się w jakimś stopniu do mnie dobrali. Ale grzeczny bądź. Ślubu jeszcze nie było. - pouczyłam go z trudem powstrzymując się od śmiechu. I kto to mówi? - odpysknął. Ale ślub jest! - skwitowałam. Trzymaj się i pozdrów ode mnie tę panią. - dodałam. Mój braciszek się seksi! Kurwa apokalipsa!
     Malik wrócił koło drugiej. Byłam nie lada zdziwiona, gdy to odkryłam. Była dopiero druga, a on już zjawił się w hotelu. Zamknął cicho drzwi i zrzucił z siebie kurtkę, a ja w tym samym czasie odłożyłam książkę i sprawdziłam godzinę. Nie śpisz? - spytał, o dziwo, trzeźwym tonem. Wstałam szybko z łóżka, podeszłam do niego i zapaliłam światło. Złapałam go za oba policzki i zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Co jest? - zmarszczył czoło, gdy nie chciałam go puścić i przestać świdrować wzrokiem. Jesteś wcześnie, nie czuć od ciebie alkoholu, nie masz ran od pięści... - wymieniałabym dalej, gdyby nie Malik, który strząsnął moje dłonie z siebie. Złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Szybko powstrzymałam się od pisku, przypominając sobie, że Noemi śpi za ścianą. Zawsze będziesz mi to wypominała? - stęknął, gdy szedł w kierunku łóżka. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle zostałam rzucona na materac. Zayn rozsiadł się wygodnie na moich nogach. Co? - pochylił się do mojego ucha i zaczął całować mnie po szyi. Zaśmiał się pod nosem, gdy cicho jęknęłam Jak ja na ciebie działam kobieto. - wymruczał, a następnie przyssał się do mojej skóry tuż pod obojczykiem. Jestem pewna, że zostanie po tym ślad. Fioletowy. Przerwał zachłanne robienie mi malinki, a jego twarz zawisła tuż nad moją. Całe moje ciało pulsowało, a on doskonale to wiedział, bo uśmiechał się zadowolony i paluchami gładził moje podbrzusze. Jestem tu tak wcześnie, bo się za wami stęskniłem i mam dobre wieści. - powiedział i cmoknął mnie w usta. Uniosłam brwi, chcąc by mówił dalej. Zamiast tego zajął się ponownym doprowadzaniem mnie do szaleństwa, przez pocałunki. Mamy dziesięć wolnych dni i chcę cię komuś przedstawić. - dokończył, lecz nie dowiedziałam się nic więcej, bo Malikowi chyba naprawdę bardzo było tęskno do mojego ciała.

***
Będę tu dodawała jej zdjęcia, bo jest po prostu za ładna no!
 Trzy tygodnie dają swoje znaki. Jednak niektórzy o mnie zapomnieli.
Pytanie!
Jak wyobrażasz sobie koniec wyznanych?