wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 32

      Chociaż wciąż byłam w szoku po tym co zaszło na koncercie, potrafiłam się utrzymać na nogach i do naszego hotelowego pokoju dotarłam w trymiga. Oczywiście Zayn przyjechał odrobinę wcześniej i zdążył już rozłożyć się na łóżku w pełni ubrany. Zamknęłam za sobą delikatnie drzwi. Pewnie jest zmęczony i zasnął. Lecz ten jakby na zawołanie uniósł głowę rozglądając się dookoła, a następnie podniósł się do pozycji siedzącej. Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. - powiedziałam cicho i zabrałam się za ściąganie płaszcza. Z ulgą postawiłam stopy na panelach, które wreszcie uwolniły się ze ścisku kozaków. Wyjęłam telefon z kieszeni. Prawie północ. Pewnie ona i dziewczynki śpią. Wtem komórka wysunęła mi się z ręki. Chociaż bardziej możliwe było to, że wysunął mi ją Malik. Odłożył go na szafkę nocną tuż obok swojego. A ja stałam jak tak sierota z lekko rozchylonymi ustami, gapiąc się na niego z oburzeniem. Ach no tak! Przecież to bezproblemowy styl bycia pana Malika. Nic nie stanowi dla niego problemu! A jeśli nawet tak jest to on sam o tym nie wie! Odwrócił się w moją stronę. Jakby się czegoś bał, wahał? Dłonie trzęsły mu się, próbował się czegoś chwycić, ale nie trafiał nawet w brzeg koszulki, którą miał na sobie. Co się stało z twoją pewnością siebie? Milczałam, chociaż w głowie głos krzyczał na niego najróżniejsze obelgi. Chyba wreszcie podjął decyzję. Przestał nerwowo przygryzać wargi i zbliżył się do mnie. Chwycił moją twarz w dłonie i szybko zanim zdąży zmienić decyzję, pocałował. Bardzo delikatnie zetknął nasze wargi, choć wydawało mi się to całkiem niemożliwe. Oszołomiona rozchyliłam usta. Wykorzystał to i przygryzł moją dolną wargę. Gdy się odsuwał wciąż miałam zamknięte oczy. Proszę, daj mi cię znów poczuć. - mruknął mi do ucha i przejechał po nim językiem. Jego głos był taki strachliwy... Sięgnął rękami do moich bioder. Wyciągnął mi koszulę ze spodni i jednocześnie całując i rozpinając kolejne guziczki, sprawiał, że moje ciało rozpalał ogień piekielny w miejscach, gdzie moja skóra stykała się z Malikową. Po momencie prześwitujący materiał w panterkę upadł przy moich stopach. Trzymał mnie blisko siebie tak, że czułam każdy mięsień jego brzucha. Przeniósł usta na ramiona. Nie śpiesząc się badał ponownie ich strukturę. Cholera! On może sobie ze mną robić co chce, a ja będę stała jak kłoda dając się kontrolować?! Udało mi się podnieść ręce. Uniosłam brzeg jego koszulki. Zaśmiał się cichutko i pozwolił, abym go jej pozbawiła. Tatuaże. Starsze, nowsze. Te o których wiedziałam i nie. Twardy brzuch, same mięśnie i ta twarz otoczona kaskadą czarnych włosów. Złapał mnie za biodra i pociągnął w stronę łóżka. Plecy aż wzdrygały się, gdy dotknęły pościeli. Ręce Zayna były o wiele cieplejsze. Zaraz potem zawisł nade mną. Dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Dostrzegłam nawet kilka złotych plamek na brązowych tęczówkach chłopaka. Jego wzrok był tak samo niebezpieczny jak dotyk, a teraz znajduję się na brzegu przepaści. Wiesz, że nie wyglądam już tak jak za pierwszym razem. - szepnęłam. To było coś czego bałam się najbardziej. Zayn tylko cmoknął mnie w czoło i odpowiedział z lekka zachrypniętym głosem: Wiem, pamiętam przecież drugi raz. - moja mina musiała być cholernie śmieszna, bo jego usta wykrzywiły się w szczerym uśmiechu. Tak. I uważam, że ta blizna na podbrzuszu jest bardzo seksowna. - mruknął jeszcze zanim nie porwaliśmy się w wir namiętności.
      Następnego ranka według obietnicy obudziłam oddzielona od Malika Noemi. Pewnie poszedł po nią, gdy się obudził, bo był już ubrany i teraz leżał podparty na łokciu i obserwował to małą to mnie. Przetarłam oczy i podciągnęłam wyżej kołdrę. Dlaczego mnie nie obudziłeś? - mruknęłam najszybciej jak umiałam, bo moment później moja buzia automatycznie się otworzyła, a ja potężnie ziewnęłam. Nie było takiej potrzeby. Z resztą ślicznie wyglądasz, gdy śpisz. - uśmiechnął się i nachylił w moją stronę, aby pocałować w czoło. Jego słowa mi schlebiły, wydawało mi się, że mówi szczerze i pocałował mnie na dzień dobry, coś jest nie tak. Spojrzałam na Noemi. Próbowała podnieść się na miękkiej kołdrze, ale coś jej nie wychodziło. Zaczęłam rozglądać się za moimi ubraniami. Malik najwidoczniej zrozumiał czego szukam i wskazał za siebie mówiąc, że tam jest szlafrok. To mi go podaj. - poprosiłam lekko się podnosząc. Nie zrobił tego, lecz uśmiechnął się krzywo. Proszę. - był nieugięty. Więc okej! Dzisiaj cały dzień leżę w łóżku, a ty zajmujesz się Nemi. - znów ułożyłam się wygodnie na poduszce. Dopiero po momencie przypomniałam sobie, że nie dane mi to będzie, bo dzisiaj jedziemy to Seattle. Dobra masz. - powiedział i podał mi ten nieszczęsny szlafrok. Podziękowałam ładnie, owinęłam nim i zaczęłam się ubierać.
     Walizki znów ustawiliśmy pod drzwiami. Ja ostatni raz rozsiadłam się w oliwkowym fotelu i rzuciłam okiem na pokój. Przyzwyczaiłam się do bordowych mebli i nawet będzie mi ich brakować. Nemi przytransportowała się do moich nóg. Chwyciłam ją pod paszki i posadziłam sobie na kolanach. Malik akurat wyszedł z łazienki z torbą pełna swoich kosmetyków. Zatrzymał się w pół kroku i uśmiechnął szeroko ilustrując nas od góry do dołu. Co ci jest? - spytałam kręcąc głową z dezaprobatą. Chłopak odstawił torbę na podłodze i podszedł do nas. Przykucnął przed nami i pstryknął Noemi w nosek. Mała roześmiała się dźwięcznie. Masz dzisiaj dziwnie dobry humor. - zauważyłam. Przytrzymał się moich kolan, a mi automatycznie zrobiło się ciepło. Po dobrym seksie ludzie mają dobry nastrój. - odparł i wstał. Zrobiło mi się trochę żal, że już mnie nie dotyka. Nawet w kolana przez materiał spodni. Chłopak pokręcił się jeszcze chwilę zanim usiadł na drugim fotelu. Zayn, powiedź mi prawdę. - palnęłam niespodziewanie nim ugryzłam się w język. Ale to i nawet dobrze. Posłał mi pytające spojrzenie. Chodzi o tę piosenkę. - dodałam. Pokiwał głową i przetarł dłonią twarz. To była szopka, czy... - kontynuowałam. Aż tak bardzo się tym przejęłaś? - spytał trochę bezczelnie. Musiałam wkurzyć go tym pytaniem. Pokiwałam głową. Westchnął. Tata! - krzyknęło coś małego słodkiego, umiejscowionego na moich kolanach. Oboje robiliśmy wielkie oczy i skierowaliśmy wzrok na Noemi. A ta śmiejąc się powtarzała to słowo w nieskończoność.
     Szliśmy już przez hol. Opowiadałam Louis'owi o dzisiejszym wyczynie Nemi. Ona sama okupowała właśnie ramiona Nialla. Malik krzątał się gdzieś za nami. Cholera. - zaklęłam cicho i przystanęłam. Zapomniałam kocyka Noemi. Wiesz co to znaczy. - zwróciłam się do Zayna, który akurat dorównał nam kroku. Chwycił mnie tylko pocieszająco za ramię, odwrócił się i pobiegł do windy. Westchnęłam, bo zdawało mi się, że jego palce wciąż mnie ściskają.

***
Wiecie jak ja uwielbiam to zdjęcie?! 
Zrobiłam się okropnie dobrym człowiekiem, a z resztą nie mogłam się doczekać tego rozdziału już od bardzo, bardzo dawna! ;D 

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 31

     Rozmowa z Malik'iem to tylko połowa prób stłumienia tej maskarady. A rankiem postanowiłam porozmawiać sobie z samym mózgiem operacji - Paul'em. Upewniwszy się, że Zayn i Noemi jeszcze śpią, wymknęłam się z pokoju i podążyłam na spotkanie z jego managerem. W ręce ściskałam felerny artykuł. Prawie go przedarłam. Sama myśl o tym co takie mogli jeszcze światu nagadać napawała mnie szczerą nienawiścią. Każdy krok przybliżał mnie do wygarnięcia temu facetowi. Jemu i całej rzeszy innym managerów stających za jego plecami. Podeszłam do drzwi jego apartamentu. Bordowe, jak moje. Zaczęłam szczerze nienawidzić tego koloru. Zapukałam. Otworzył mi. Był zdziwiony. Bardzo zdziwiony. Tak cholernie zdziwiony, że oczy wprawie mu wypadły na podłogę. Chciałabym z tobą porozmawiać. - przełknęłam ślinę, a wraz nią ogromną chęć krzyczenia na mężczyznę. Otworzył drzwi szerzej i zaprosił mnie do środka. Pokój identyczny, jak nasz. Czyściejszy, a na stoliku stał otwarty laptop. Słucham Cam. - przemówił pokazując mi, abym usiadła na fotelu. Posłuchałam i zajęłam oliwkowe siedzisko. Dopiero, gdy wyłączył sprzęt podałam mu artykuł i nawet nie czekałam, aż go ode mnie zabierze, zaczęłam monolog. Ta jak to nazwaliście "stara babka" jest dla mnie jak matka. Nawet więcej. A teraz przez te wasze debilne gierki jest na mnie wściekła, a ja niczego nie zrobiłam. Potrzebuję jej, szczególnie teraz. Dlatego... - emocje podniosły mnie lekko z fotela. Dlatego? - zachęcił mnie do kontynuowania Paul. Dlatego to odkręć. Każ napisać sprostowanie, czy cokolwiek i przestańcie w moim imieniu obrażać bliskie mi osoby, bo jutro w Time'sie przeczytam, że mój brat jest chory psychicznie i grozi komuś śmiercią! - mężczyzna ucichł. Tylko spod drzwi słyszalne było ciche stukanie i szepty. Paul wstał i otworzył drzwi na oścież. Na panele wypadło czterech chłopaków. Ładnie tak? - spytał manager. A co do ciebie Cam. - odwrócił się w moją stronę. Robię wszystko co mi karzecie, proszę chociaż raz zróbcie coś dla mnie. - przerwałam mu. Westchnął. Postaram się. - odpowiedział, po czym i ja i chłopcy opuściliśmy jego pokój.
     Nie wiem jakim cudem oni to po mnie poznali, ale wszyscy zgodnie stwierdzili, że wciąż jestem wściekła i powinnam usiąść i pogadać z kimś. Oczywiście zaprzeczałam, że wszystko jest w porządku, a z resztą muszę wracać do Noemi. Lecz oni pochwycili mnie za ramiona i zaprowadzili do pokoju Harry'ego. Zayn się nią zajmie. Przecież to jej ojciec, prawda? - rzucił jeszcze Liam zanim nie zamknęli za nami drzwi.
     Pomieszczenie wypełniał zapach perfum i szamponu. Razem tworzyły przyjemną dla nosa kompozycję. Wyposażenie niczym nie różniło się od mojego pokoju, ale Harry przyozdobił meble swoimi ubraniami i innymi śmieciami. Zrzucił kupkę ciuchów z fotela i pociągając nosem zaproponował mi, abym usiadła. Dziwnie się czuję w towarzystwie takiego dzieciaka, jak ty. - westchnęłam kuląc ramiona. Chłopak prychnął. Jesteśmy w tym samym wieku. - odparł wyciągając się na sąsiednim siedzisku. Pokręciłam przecząco głową. Odkąd urodziła się Noemi i wplątałam się w te chore małżeństwo, czuję się co najmniej dziesięć lat starsza. - a konkretnie stara, brzydka i nieatrakcyjna. Spojrzałam na Harry'ego. Śmiał się cicho. Moim zdaniem to wy zachowujecie się, jak dzieciaki. - posłałam mu pytające spojrzenie. No bo gdybyście zachowywali się tak, jak młodych rodziców przystało każde z Was było by szczęśliwe i uniknęłabyś takich sytuacji, jak dzisiaj z Paul'em. - nawet się nie zająknął. Nie zatrzymał na westchnięcie, czy cokolwiek. Jakby nie on. Nie będę z nim o tym rozmawiać, nie bo się rozkleję. Musi ci być ciężko. Każda twoja dziewczyna będzie wyzywana, bo Larry. - zaczęłam nowy wątek.


     Oprócz rozmowy z Paul'em za punkt priorytetowy tego dnia ustaliłam sobie telefon do pani Margaret. W końcu muszę z nią porozmawiać na temat tych bzdur, które na wypisywali w szmatławcach. Tak, więc tuż przed obiadem zaszyłam się w łazience i przeprowadziłam z nią bardzo szczerą rozmowę. Skończyło się tym, że z pomieszczenia wyszłam z czerwonymi oczami.
     Malik się do mnie nie odzywa. Nawet dobrze. Pewnie się boi, że wydrapię mu oczy.
     Poznałam dziś wyjątkową osobę. Na imię jej Danielle i jest wybranką Liam'a. Przyleciała do Los Angeles dziś rano, aby wieczorem iść na koncert chłopców. Uwaga: ja też. Na początku nie chciałam się zgodzić. Po co ja im tam jestem potrzebna? Co ja zrobię z Noemi i inne wymówki. Nic nie dało, bo Louis i Niall powiedzieli, że na sto procent znajdą kogoś kto by się nią zajął, a ja mam się nie martwić. Zatem zostałam postawiona przed faktem dokonanym.
     Wybiła godzina ósma. Napisałam ostatniego sms'a do Lou - stylistki chłopców, aby sprawdzić, czy oby na pewno Nemi i Lux - jej córka - się polubiły, a ona da sobie radę. Zgasły światła na sali. Fanki rozkrzyczały się. Danielle ścisnęła moją dłoń. Na jej twarzy malował się ogromny uśmiech. Kochała Liam'a całym sercem i każda chwila spędzona z nim napawała ją radością. Ona sama była tak wesołą osobą, że Horan się przy niej chował. Spojrzała na mnie. Ścisnęła mnie jeszcze mocniej, a spośród krzyków, które nagle ze zdwojoną siłą napełniły hale usłyszałam tylko Uśmiechnij się i dobrze baw! - następnie rozbrzmiały pierwsze akordy gitary i na scenę wbiegło pięciu chłopaków.
     Trzeba udawać. Taka była umowa, prawda? Ale minęło pół koncertu i mimo moich cichutkich próśb nie zagrali Over Again. A jak tak bardzo chciałam ją usłyszeć! Zamiast tego do mikrofonu zaczął przemawiać Zayn, a Niall przełożył sobie przez głowę pasek gitary elektrycznej. Chciałbym zaśpiewać to dla pewnej dziewczyny. - przemówił, a fanki zaczęły piszczeć. Od razu wyłapałam z ich strzępek rozmów moje imię. Wiem, że ona bardzo lubi tą piosenkę, bo słyszę ją ilekroć ktoś do niej dzwoni. - dokończył i spojrzał na mnie. Wyszukał mnie spośród tłumu wielbiących go i pewnie bardziej oddanych ode mnie dziewczyn. Żoneczko. - uśmiechnął się jeszcze, a Horan zaczął głaskać struny. Everything...
And how can I stand here with you
And not be moved by you
Would you tell me how could it be any better than this
"Więc jak mógłbym stać obok Ciebie
I nie być poruszonym?
Powiedz mi, czy istnieje coś lepszego niż to.."
     I wtedy nie martwiłam się nawet o szczerość śpiewanych przez niego słów. Nie obchodziło mnie, czy to kolejna tania szopka, czy prawdziwe wyznanie. Liczyła się piosenka. Ta wyjątkowa piosenka, wyjątkowa atmosfera.

Cause you're all I want,
You're all I need
You're everything... everything 
"Ponieważ jesteś wszystkim, czego pragnę,
Wszystkim, czego potrzebuję,
Jesteś wszystkim, wszystkim, "


  ***
I tak oto udało mi się wreszcie odzyskać swój komputer i dostęp do niego 24 na dobę. Tadam! Nowe spojrzenie na całą sprawę, czyż nie?

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 30

     Jeśli osoba kochająca spacery przez trzy dni nie wychodzi poza swój pokój hotelowy, jest duże prawdopodobieństwo, że taka osoba zrobi się smutna, posępna, marudna, niezadowolona, sfrustrowana, poddenerwowana... Zacznie chodzić bezcelowo po pomieszczeniu, co chwile przystawać obok okna. Nie pomoże książka, muzyka, cieplutka herbatka. Ktoś taki musi natychmiast znaleźć się na świeżym powietrzu. Nawet jeśli to miało być powietrze miastowe. Zanieczyszczone, odrobinkę cieplejsze... Nie takie same jak w moim kochanym Lovestoft, z małą cząstką morskiej bryzy. Co ja gadam?! Powietrze zimne, przepełnione solą i zapachem glonów. Znaczy... Opisuję siebie. Zgadliście?
     Głupieję, dostaję świra. Nawet nic nierozumiejąca Noemi przestała bić mnie po twarzy, a za to wciąż chce się tulić i pokazuje na drzwi. Czyżby kochała te spacery tak samo jak ja? Też lubiła stuk butów o chodnik i chrupotanie kamyków pod kołami wózka? Też czuła się wtedy jak jedyna osoba na ziemi? Najszczęśliwsza i najbardziej odprężona?
     Popołudniu Nemi zasnęła. A ja spróbowała choć na momencik, te kilka godzin, zająć się czymś innym niż kilometry, które pokonałam od okna do drzwi. Usiadłam na fotelu. To chyba jedyna rzecz, którą zapamiętam stąd do końca życia. Ten uroczy, wygodny fotel. Chwyciłam książkę. W oczach stanął mi widok wściekłej pani Margaret. Palce mocniej zacisnęły się na grzbiecie powieści. Kniecie pobielały. Dlaczego ona jest na mnie zła?! Nagle książka wypadła mi z ręki. Skórcz? W dłoni? To w ogóle możliwe? Błękitna Dalia z cichutkim trzaskiem i świstem kartek upadła na podłogę. Chwila milczenia. Noemi śpi, na całe szczęście! Schyliłam się po upuszczoną lekturę i odłożyłam na stolik. Ale czekaj! Gdzieś spomiędzy zżółkłych wyślizgnęła kolorowa ulotka. Nie, nie ulotka. Jakiś artykuł. O mnie?
     Zayn wrócił około dziesiątej. Krzątał się chwilę po pokoju, klął pod nosem, otwierał walizki. Nawet nie zauważył, że ktoś (ja w woli ścisłości) zajmuje fotel i bacznie go obserwuje. Co jakiś czas przyłapywałam go na wpatrywaniu się w łóżeczko. Robił coś, robił i nagle podnosił głowę i przyglądał się łóżeczku. Spokojnie, jeszcze się obudzi. - szepnęłam. Wystraszył się, odskoczył jak oparzony od torby, którą się właśnie zajmował. Zaśmiałam się cicho. Dzisiaj to ja będę górą - nie dam się omamić westchnieniom, dłoniom, ustom... Przez moment w pokoju było tak cicho, że słyszalny był tylko szybki oddech Malik'a. Powiesz mi co to jest? - spytałam zalotnym głosem podając mu zgięty w pół wycinek z kolorowego pisemka. Wziął ode mnie kartkę i rozłożył. To nie jest tak jak myślisz. - odpowiedział wystraszony. Wstałam z fotela. Straciłam przez Ciebie panią Margaret. Co potem? Matkę, Spencer'a? - milczał i nawet to nawet lepiej. Mogłam powiedzieć to nad czym myślałam przez calutki dzień. - Wiesz jak nazywa się to co ze mną robicie? Ty, Paul... Alienacja. Tracę kontakt z rzeczywistością, izolujecie mnie od społeczeństwa. Jak tu nie zwariować? To jest Wasz plan? Wysłać mnie do psychiatryka, Noemi oddać komuś na wychowanie, a po tych nieszczęsnych ośmiu latach - wsiąść rozwód. - nie odezwał się. Spuścił głowę. Rozgryzłam go i jego grę. Uśmiechnęłam się zadowolona. Udało mi się złamać ten przeklęty klucz. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej ulubione emu i cienką, zieloną kurtkę. Gdzie idziesz? - spytał cicho, prawie niedosłyszalnie. Na spacer. - trzasnęłam za sobą bordowymi drzwiami.


     Jak pani Margaret mogła wierzyć tej gazecie? Jak mogła myśleć, że nie jestem jej wdzięczna. Jak w ogóle mogło jej to przez myśl przemknąć? W trudnej, cholernie trudnej, mego ekstra cholernie trudnej sytuacji - zrobiła dla mnie więcej niż własna matka. Dała mi to, czego nie dał nikt. Miłość, zrozumienie, wsparcie, bezpieczeństwo... Jak ona mogła tego nie wiedzieć?!
     Los Angeles jest dziwnym miastem. Dla mnie, europejki, dziesięć stopni Celsjusza w lutym może być dziwne, szczególnie jeśli wychowałam się nad morzem, gdzie zawsze jest zimno i wietrznie. Miasto aniołów było cieple, bezwietrzne, a co najgorsze duże i przeludnione. Londyn wydawał się małym pikusiem w porównaniu z metropolią jaką było LA. Niekończące się chodniki, ulice przecięte równiutko pod kątem prostym. Zgubiłam się.
     Na plaże. - poinformowałam taksówkarza. Spytał, gdzie dokładnie. Obojętnie. Proszę mnie zawieść na wybrzeże. - odpowiedziałam. Działałam pod wpływem impulsu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się nad oceanem. Słyszeć szum fal, przespacerować się po piasku. Potrzebowałam tego bardziej niż powietrza. Chociaż to nie najlepsze porównanie, bo potrzebowałam i morskiego tlenu. Aż w końcu go dostałam. Uderzył mnie w twarz zaraz po wyjściu z pojazdu. A po paru minutach byliśmy zaprzyjaźnieni. Swój pozna swego. Otulona wiatrem szłam promenadą. Niski, piaskowy murek. Biały budynek ratowników. Teraz chyba tam nikogo nie ma. Chyba, że ktoś lubi pływać w nieprzyjemnie zimnej wodzie. W nocy. Ale i z nią da się zaprzyjaźnić. Ze wszystkim da się zaprzyjaźnić, ale trzeba chcieć. Szkoda, że nie słucham swoich rad.
     Puk, puk. Jakiś szum, kilka kroków. Zgrzyt zamka, pociągnięcie klamki. Drzwi się otworzyły. Nie, nie otworzyły się same. Zayn je otworzył. I chyba był zdenerwowany, bo szamotał się z tym zamkiem bardzo długo, a gdy już mu się to udało, szarpnął gałką tak mocno, że musiał jeszcze nogą powstrzymywać drzwi przed trzaśnięciem w szafę. Widząc mnie odetchnął z ulgą. Jego twarz miała taki błogi wyraz. Pociągnął mnie do środka. Zaczęłam rozglądać się za Noemi. Zauważył to. Śpi cały czas. - przemówił uspokajając mnie. Rozpiął zamek kurtki. Wyciągnął z rękawa jedną rękę, potem drugą. Metal stuknął o panele. Zła celność, nie trafił na fotel. Podprowadził mnie do łóżka, zmusił abym usiadła. Martwiłem się o Ciebie. Wyszłaś zła i bałem się, że coś sobie zrobisz, albo ktoś zrobi coś tobie. - ględził zmagając się z butami. W końcu stopy wyślizgnęły z przemoczonej pułapki, a Zayn wylądował kilka metrów dalej, uderzając tyłem głowy o szafę. Podniósł się szybko z podłogi i zaniósł buty do łazienki. Bałeś się o mnie, czy o to co powie na ten temat Paul? - spytałam, gdy wrócił się po zalegającą gdzieś na ziemi kurtkę. Przystanął w półkroku. Obrócił głowę w moją stronę. A ja patrzyłam na niego. Prosto w oczy. Chciałam, aby czuł się tak jak ja, gdy świdruje mnie wzrokiem. Rozchylił usta. Zamknął. Znów rozchylił. Głupia zabawa, prawda panie Malik? Wstałam z łóżka, podeszłam do niego i ze słodkim uśmiechem dałam całusa w policzek. Następnie weszłam do łazienki.

***
Dla pewnego Anonimka, który bez szalika hasał. I teraz ponoć chory leży w łóżku pod kołderką z zapaleniem ucha i zatok. Abyś wróciła szybko do zdrowia! I pamiętaj mi o czapce i szaliku, bo... Bo będzie nieprzyjemnie.
Podobno lubicie asertywną Cam, więc o to i asertywna Cam. Nawet jej pasuje rola wrednej suki, czyż nie?
Postanowiłam potraktować ten rozdział jako nagrodę i łapówkę. Nagroda za wyjątkową aktywność pod numerem 29. Z każdym kolejnym przechodzimy samych siebie, prawda? Dodatkowo wzrosła ilość obserwatorów, a to mnie również bardzo cieszy. Nie ukrywajmy. Każdego cieszą komentarze. Każdego komentarze motywują. I nie będę owijać w bawełnę bo przędzą nie jestem, a tym bardziej nie nieczułym robotem - mnie też.  Wychowawczyni dowaliła nam sprawdzianem z pojęć z dwóch lat i to pewnie będzie moją robotą na cały tydzień, bo tego jest w trzy dupy i trochę. Historia = niema żartów. A teraz mi się przypomniało, że jutro kartkówka z matematyki i trzeba poćwiczyć trochę Pitagorasa. Lepszy ze mnie humanista, wiecie?
Ale jeszcze tylko ten tydzień i będę miała ferie, więc juhu! Trochę laby ;D
I specjalnie dla Misi: xD
I specjalnie dla Gabi: siostro!
I specjalnie dla wszystkich: ogórki!