niedziela, 28 października 2012

Rozdział 9

     Firanka zajęła już swoje miejsce. Wprawdzie jej lata świetności przypadają gdzieś na lata 80'te, lecz dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia. Ważne,  że wisi na karniszu i choć w połowie przypomina mi dom pani Margaret, mój dom rodzinny. Identycznie, jak susz z astrów.
     Moja mama była typową gospodynią. Zajmowała się mną i starszym bratem. Robiła najlepszy pudding na świecie, a co sobotę w całym domu pachniało korzennymi ciastkami. Prała, prasowała, odkurzała, zmywała... Była prawdziwą gospodynią domową. Znała wszystkich i wszyscy znali ją. Udzielała się społecznie. Kobieta idealna - zawsze w cieniu swego męża. Tata prowadził kilka sklepów z artykułami wędkarskimi, siedział w miejscowej polityce, miał jakieś tam wpływy. I to w gruncie rzeczy wszystko co robił. Jeśli mama była wspaniałą mamą to on musiał być okropnym ojcem. Nigdy się nami specjalnie nie interesował. Chyba, że coś przeskrobaliśmy. W takim wypadku jako pierwszy pojawiał się w szkole. Jak dla mnie mógł nie istnieć...



     Nietypowy gość zawitał rankiem w kuchni. Szłam akurat odnieść pustą butelkę, gdy moje oczy ujrzały blondyna siedzącego przy stole razem z Malikiem. Minę miał raczej niemrawą, ale tym razem chyba nie chciał wydłubać mi oczu. Zakryłam twarz włosami i szybko przemknęłam przez pomieszczenie załatwiając to co musiałam. Zbliżałam się już do schodów, wtem usłyszałam za sobą znajomy, męski głos. Ja wiem, że miałem cię uprzedzać o... - jego głos był jakby smutny. Nieważne to twój przyjaciel, prawda? - odparłam pośpiesznie wspinając się na kolejne stopnie. Starałam się mówić jak najbardziej przyjaźnie, tak by nie odebrał niczego źle. Wychodzisz gdzieś dziś? - spytał. Zatrzymałam się w połowie drogi i odwróciłam w jego stronę. Przypatrywał się mi z zupełną obojętnością na twarzy. Jak co dzień. - odpowiedziałam półszeptem, a kąciki moich ust lekko się podniosły. Skarciłam się w duchu. Co ja wyrabiam? I pewnie stalibyśmy tak i patrzyli na siebie, gdyby z góry nie rozległ się płacz, a w kuchni nie zaszurało krzesło. Ruszyliśmy każdy w swoją stronę.
      Sierpień się kończy. Jak się okazało - przygotowania do ślubu też. Zawsze marzyłam, że to ja będę w tym uczestniczyć razem z wybrankiem serca. Wybierzemy sale, świadków, zaproszenia i inne takie weselne sprawy. A okazuje się, że nie musiałam robić zupełnie nic, bo cała uroczystość jest już z góry zaplanowana. W środę mam zgłosić się na przymiarkę sukni. Nawet jej nie pozwolą mi wybrać. Jestem ciekawa co w kościele zrobię z Noemi. Będę ją miała na rękach, jak dotychczas? Mam ją komuś oddać?
     Wymarzyłam sobie normalne życie. Z normalnym mężczyzną u boku, normalnym domu, z normalnymi obowiązkami i problemami. Oczywiście nie miałam nic przeciwko rozwijaniu tej mojej karierki, ale w między czasie chciałam skończyć studia, wziąć ślub, mieć dzieci, kupić mały domek z czerwonej cegły i mieć warzywny ogródek. Niestety, moja głupota i nieodpowiedzialność i Malik (w pewnym sensie) sprawił, że moje plany legły w gruzach. Chodź, jak się teraz tak zastanawiam to tej dom mógłby też być obrośnięty bluszczem. Takie przytulne rodzinne gniazdko, a nie ta surowa willa.
***
Ocieplamy trochę wizerunek Malika. On tak: raz jest dziwnie miły, innym razem obleśnie i nie do zniesienia. Strasznie on zmienny! Zupełnie, jak baba! No dobrze...
Kolejny rozdział postaram się napisać w dni wolne (Czwartek, Piątek). Niestety, weekend odpada. Będę się włóczyć po Beskidach:) Jest jednak plus - jadę pociągiem! Lubię pociągi!
I jakby co - lubię długie, wyczerpujące komentarze, które mogą mi bardzo pomóc i naprowadzić na dobry tor w dalszym pisaniu!

6 komentarzy:

  1. Postaram się, aby mój komentarz był dłuuuuuugie i wyczerpujący.
    Po pierwsze bardzo się cieszę, że ostatnio tak często dodajesz rozdziały. Naprawdę potrafi mi to poprawić humor. :)
    Po drugie bardzo się cieszę, że coraz więcej tu Malika. Dodawaj jeszcze i jeszcze więcej dialogów. Nie oznacza to oczywiście, że nie podobają mi się przemyślenia głównej bohaterki - wręcz przeciwnie, uwielbiam je, ale gdybyś dodała więcej dialogów, byłoby więcej Zayna, a opowiadanie byłoby dłuższe, co by chyba wszystkim wyszło na dobre.
    Po trzecie, twoje opowiadanie jest świetne, świetne, świetne i ... po raz setny świetne, mogłabym się rozpisać, używać wymyślnych epitetów, normalnie jak w encyklopedii, ale chyba nie o to tu chodzi.

    Tak więc bardzo się starałam aby mój komentarz wedle życzenia był dłuuuuuuuuugie i wyczerpujący, a teraz już zmykam - do następnego rozdziału, oby jak najszybciej [już tęsknię *.*]

    All

    www.catsbooksandally.blogspot.com <-- zapraszam wszystkich, bo wiem, że ty Ollie i tak tam zajrzysz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, ten komentarz to chyba jeden z najdłuższych w całym moim życiu O.o

      Usuń
  2. a oto mój komentarz : :)
    Malik...powoli,powolutku sie zmienia i to mnie bardzo uszczesliwia. sobie tak juz troche wyobrazam to wszystko ;)
    ślub...noo prosze,to będzie ciekawe. jak na nią spojrzy,jak spojrza na nią inni...i będzie tak pieknie wyglądać, że aż Zaynowi serce szybciej zabije ;))
    mam nadzieje że relacje między chłopakami a główną bohaterką sie poprawią ;)
    czekam na nastepny . xxX

    OdpowiedzUsuń
  3. i przepraszam ale nigdzie nie obczaiłam jak ma na imię główna bohaterka i sie zastanawiam wlaśnie jak ma...xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! cudowny ! boski :D Mam nadzieję że Zayn się zmieni :))
    A i zapraszam na mojego bloga xx http://no-pares-nuncaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. no dobrze... zastanawiam sie czy ona nie mogłaby zerwać tych zaręczyn, zostawić go przed urzędnikiem/ołtarzem a jemu zaczęłoby zależeć i, i, i...

    okej. to tylko taka mrzonka. podoba mi się ciepły Malik ;)

    OdpowiedzUsuń

Trzeba mieć w sobie wiele miłości, aby nasza krytyka skierowana przeciwko innemu człowiekowi wyszła mu na dobre.