wtorek, 25 września 2012

Rozdział 1

     Dzisiaj byłam w urzędzie nadać córeczce imię. Noemi... Prawda, że ładne? Noemi Blackburn. Bardzo mi się podoba. Lepsze to niż jego. Jak by to wyglądało? Mamusiu, a dlaczego ty masz inne nazwisko, a ja inne? Trudne pytania wymagają odpowiedzi. Problem w tym, czy łatwych, czy tak samo trudnych.
     Nie śpię od trzech dni. Mała wciąż płacze. Nie pomaga smoczek, zabawki przynoszone od innych matek z ośrodka, butelka z mlekiem. Nic, po prostu nic. Po pokoju wciąż rozlega się dziecięcy krzyk, ale to po moich policzkach spływają łzy. Dlaczego to zdarza się mi? W szpitalu wszystko było dobrze, nie płakała, a teraz? Pani Margaret - opiekunka w domu matki i dziecka, w którym się znajduję -  dzwoniła do pana Brown'a - jej dobrego znajomego. Jeszcze dziś jedziemy na ostry dyżur. Boję się. Tak strasznie się boję, że coś jej jest. Dopiero co pojawiła się w moim życiu, a już po zaledwie tygodniu ma je opuścić? Nie pozwolę na to...
     Po przekroczeniu progu szpitala Noemi została natychmiast zabrana na badania. Siedziałam w poczekalni, jak na szpilkach i po cichu łkałam w rękaw bluzy. Pani Margaret trzymała mnie w swoich objęciach i wciąż szeptała mi na ucho, że wszystko będzie dobrze. Nie wiem ile czasu upłynęło zanim zostałam zawołana przez lekarza. Podniosłam się z ławeczki i czym prędzej znalazłam się w jego gabinecie. Obok niego stała młoda pielęgniarka trzymająca Noemi, która wciąż płakała. Doktor - starszy pan z widoczną siwizną i gęstym wąsem - poinformował mnie, że z dzieckiem wszystko w porządku, że jest zdrowa. Kamień spadł mi z serca. W jednym momencie dziwny ucisk w brzuchu znikł, a serce przestało wyrywać mi się z piersi. Odkryłem za to coś interesującego. Mężczyzna uśmiechnął się życzliwie i z kieszeni lekarskiego fartucha wyjął malutki kocyk. Identyczny jakim przykrywałam Nemi podczas naszego pobytu w szpitalu. Lekarz okrył nim dziewczynkę, a ta jak za machnięciem różdżki przestała krzyczeć i lamentować. Kawałek miękkiego materiału w kolorowe kropeczki, a przysporzył mi tyle strachu i cierpienia.
     To było, jak w tej piosence. Impreza, głośna muzyka i otwarte okna. Wcale się nie znaliśmy. Zamieniliśmy raptem kilka zdań. Bawiliśmy się, bo jesteśmy młodzi. Stworzyliśmy wspomnienia. Tylko mi w dodatku została jeszcze Noemi i zdjęcie, które następnego dnia krążyło po internecie. A potem już nigdy go nie spotkałam. Nagrania się skończyły, każdy rozszedł się w swoją stronę. A gdyby znów się skrzyżowały? Nie, to niemożliwe...

     Uwielbiam chodzić na spacery. Zawsze tak było i nawet teraz często je odbywam. Codziennie po obiedzie pakuję Noemi do wózka i spacerujemy po calutkim mieście. Tak było i dzisiaj, gdy postanowiłam, że trzeci miesiąc małej uczcimy piknikiem w jednym z parków. Jeśli piknikiem można nazwać siedzenie na kocu i patrzenie, jak Nemi śpi słodko na poduszce. Jej malutkie piąstki ściskają różowy smoczek, a drugi zajmuje honorowe miejsce w jej buzi.
     Jest 7 lipca. Zegarek w mojej komórce wskazuje godzinę 19:39. Dokładne trzy miesiące od jej narodzin. Wiele razy myślałam o jej ojcu. Czy mam mu powiedzieć? Zburzyć dotychczasowe życie, bo pewna głupia dziewucha jest z nim w ciąży? Zapłaciłam wielką cenę za to dziecko. Rodzina nie chce mnie widzieć. W rodzinnej miejscowości zostałam plotką numer jeden. Miałam się jeszcze upokorzyć przed całym światem? Wolałam to wszystko zostawić dla siebie, aż do pewnego spotkania dzisiaj w parku...
     Wracałam już do domu z pikniku. Słońce nadal mocno świeciło, jakieś dzieciaki biegały po skoszonej trawce, krzycząc w nieboskłony. Dwoje staruszków idących za rękę minęło nas z ciekawskimi spojrzeniami. Przyzwyczaiłam się do tego. Jacyś zakochani obściskiwali się na kolejnej ławce. Zbliżałam się do końca alejki, a potem chciałam skręcić w prawo, lecz ktoś zablokował mi przejście. Mianowicie wysoki brunet z papierosem w ręce. Patrzył na mnie obojętnie, burknął od niechcenia Przepraszam i wyminął. A ja stałam, jak sparaliżowana. Wiele razy od tamtego zdarzenia widziałam go w telewizji, gazetach, internecie, ale nigdy na własne oczy. Nie sądziłam, że tak zareaguję, gdy znów ujrzę jego twarz, a na pewno nie, że nasze spojrzenia ponownie się spotkają.
     Trzeba wracać do żywych, prawda? Niepotrzebnie rozpamiętuję. Noemi już śpi w łóżeczku. Ani na chwilę nie puszcza szpitalnego kocyka. Ściska go, jak największy skarb. Mój mały skarbek...

***
Tak oto zaczyta się historia. Nie wiem, czy się to Wam podoba, czy nie, ale tu również wplatam One Direction. Tak mi się jakoś zachciało, tak mi się wymyśliło i tak będzie. Zgadniecie, który z chłopaków będzie głównym bohaterem? Łatwizna, prawda?

5 komentarzy:

  1. Świeetny ♥
    Po prostu kocham Twoją twórczość :D
    Który z chłopców ? Pojęcia nie mam, ale odstawiam albo Hazzę, albo Zayna :D
    ~Dominika < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie zapowiadająca się historia ♥ piszesz swoim wspaniałym i niepowtarzalnym stylem który uwielbiam. Jako głównego bohatera bankowo stawiam Zayn'a. "brunet z papierosem w ręce." mówi wszystko :) z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno no jest świetne :) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:*

    OdpowiedzUsuń
  4. nie moge sie doczekac kolejnych ! xx
    to takie inne opowiadanie,ściska człowieka za gardło. wspaniałe. i super piszesz!
    czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale piszesz i coś mi się wydaje że to będzie Zayn...

    OdpowiedzUsuń

Trzeba mieć w sobie wiele miłości, aby nasza krytyka skierowana przeciwko innemu człowiekowi wyszła mu na dobre.